1. Home
  2. Docs
  3. FINIDRAK 4/2024
  4. Wiwiad
  5. Niech magia Świąt Bożego Narodzenia nigdy się nie kończy

Niech magia Świąt Bożego Narodzenia nigdy się nie kończy

Tekst: Kateřina Czempková, Anna Katarzyna Moskała | Foto: Lukáš Duspiva

W związku ze zbliżającymi się świętami przedstawiamy wywiad z naszą koleżanką Anią, która wprowadzi nas w świąteczny nastrój swoją opowieścią o Bożym Narodzeniu i tradycjach w Polsce. W wywiadzie dzieli się z nami swoimi doświadczeniami z pracy w czeskiej firmie i wspomina swoje początki w FINIDRze.

Aniu, już ponad 6 lat pracujesz w FINIDRze, jak oceniasz swoje początki i pracę teraz?
Początek mojej drogi z Finidrem był taki, że swoje pierwsze kroki zaczynałam od maszyn szyjących, później była linia zbierająca na pozycjach robotniczych, a po jakimś roku pojawiła się szansa, aby spróbować swoich sił jako majster druku. Jeszcze później zostałam majstrem introligatorni. Obecny majster odszedł, a ja już tam zostałam. Później na taką samą pozycję przeniosłam się do Finidru B.

Co było dla ciebie największym wyzwaniem?
Uważam, że największym wyzwaniem dla mnie było rozdawać pracę swoim koleżankom czy kolegom. Niestety decydując się na taką funkcję, koleżeństwo musiałam wypośrodkować. Początki były dla mnie bardzo trudne, nowa rola w moim życiu. Tak naprawdę każdy mógł startować na majstra, losy potoczyły się tak, że to akurat mi się udało przejść przez wszystkie etapy i zostać majstrową. Bardzo chciałam coś zmienić w swoim życiu zawodowym i jestem szczęśliwa, że mi się udało. Jestem bardzo zdeterminowana i konsekwentna w dążeniu do swoich celów, myślę, że moja osobowość dodała mi odwagi do spełnienia tego poniekąd marzenia.

Jak to jest pracować w czeskiej firmie?
Pracowałam tylko w Polsce, jest to moja pierwsza praca w Czechach. Osobiście uważam, że Czesi mają lepsze podejście do pracownika. Tutaj wszystko idzie na spokojnie i bez nerwów. Każdy problem da się rozwiązać indywidualnie. Polska i Czechy mimo wszystko różnią się zarobkami. Należy pamiętać również o opiece zdrowotnej i benefitach, które są na wyższym poziomie niż w Polsce.

Dużym plusem jest to, że w firmie są organizowane różnego rodzaju imprezy, co nie jest normą u innych pracodawców. Jednak w Finidrze wpływa to pozytywnie na relacje i pozwala na integrację pracowników, co w późniejszym czasie przekłada się na wyższą efektywność pracy. W zgranym zespole praca idzie dużo łatwiej.

A co z barierą językową?
To nie jest dla mnie łatwe. W pracy jesteśmy na tyle blisko granicy polskiej, że też łatwiej jest się porozumieć. Pierwszych słów, znaczeń uczyła mnie Irenka Horáková na dziale szycia. To pod jej skrzydłami zaczęła się moja przygoda z pracą i językiem czeskim. Moją wadą jest, że po czesku bardzo mało mówię, mam blokadę, której nie potrafię przełamać. Ogromnym plusem dla mnie jest to, że wszystko rozumiem, kiedy z kimś rozmawiam, ale śmiało mogę się przyznać, że język czeski jest dla mnie czarną magią.

Aniu, gdzie pracowałaś przed FINIDRem?
Pracowałam w Skoczowie w branży automotive, jako asystentka kierownika zmiany. Pomagałam rozdawać pracę, planować pracę czy rozpisywać grafiki. Szkoliłam również nowych pracowników. W tej branży spędziłam 4 lata i wspominam to całkiem dobrze.

Co było powodem twojego odejścia?
Powodem tego, że odeszłam z pracy była tylko i wyłącznie kwestia zmiany miejsca zamieszkania. Przeprowadziłam się do Cieszyna i do Skoczowa miałam już daleko, więc szukałam pracy w okolicy nowego miejsca zamieszkania i tak trafiłam do FINIDRu.

Aniu, jesteś człowiekiem o wielkim sercu, w FINDRze przeżyłaś także ciężkie okresy, na przykład covid lub tegoroczną powódź, byłaś przy tym wszystkim i z wielkim sercem i zaangażowaniem pomagałaś, tak samo było przy przygotowaniach do obchodów 30-lecia drukarni. Skąd to się u ciebie bierze?
Dla mnie jest to oczywiste, że w sytuacjach kryzysowych, jak i w zwykłych codziennych trzeba pomagać innym. Pomocy nigdy nie odmawiam, staram się zawsze dawać z siebie 100%. Jestem bardzo wrażliwa na krzywdę innych czy też, gdy zdarzają się właśnie sytuacje żywiołowe jak w tym wypadku powódź. Głęboko wierzę w to, że dobro wraca. Jeśli potrafisz pomóc, to kiedyś to do nas powróci w dobrym tego słowa znaczeniu, a pamiętajmy, że słowa i czyny mają ogromną moc.

Jak poradziłaś sobie z niedawną powodzią z perspektywy majstra?
Jeśli chodzi o mnie to działałam szybko. Wiedziałam, że za chwilę rzeka wyleje, więc odbyła się szybka ewakuacja osób. Dla mnie było ważne, aby każdy szybko i bezpiecznie mógł odjechać do domu. Ja w firmie zostałam razem z panem Romanem, Bajtkiem, Wróblem, Piotrkowskim, Wolasem i panią Repovą. Zaczęliśmy ratować maszyny rotacyjne, potem dział wysyłek, tylko że tam woda dostała się najszybciej. Największym problemem było to, że była to godzina 6 rano i było ciemno. Z latarką w ręku ratowaliśmy górne warstwy książek z palet do wysyłki. O godzinie 8 było już tyle wody, że została podjęta decyzja o opuszczeniu zakładu pracy. Po powrocie do domu szybko się przebrałam z mokrych ubrań, wypiłam ciepłą herbatę i o godzinie 10 byłam znowu na Finidrze B. Przyjechało już więcej osób, woda z placu głównego opadła i mogliśmy pełną parą brać się za sprzątanie wszystkich dolnych pomieszczeń i placu głównego. Jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy w tym dniu, mimo swoich ciężkich sytuacji po powodzi w domach, przyszli i pomagali nam w sprzątaniu.

Co wtedy przeżywaliście?
Był to bardzo ciężki widok dla nas wszystkich. Ogromne doświadczenie życiowe, którego nigdy się nie zapomni. Myślę, że w trudnych sytuacjach, potrafimy się wszyscy bardzo zjednoczyć. Jeden drugiemu pomagał, były nawet dzieci osób, które przyszły od godziny 10 pomagać, więc naprawdę wszystko szło szybko i sprawnie. Podczas tych prac nikt nie patrzył, jakie kto ma stanowisko w firmie, wszyscy w tym dniu byliśmy równi.

Co lubisz robić po pracy, kiedy wracasz do domu?
Pracuję na zmiany dzienne, czyli od godziny 6:00-18:00. Przed zakończeniem zmiany przeprowadzam kontrolę czy wszystko jest w porządku, sprawdzam, czy przyszły wszystkie osoby na zmianę nocną i maszyny są obsadzone tak jak należy. Jest to bardzo ważne, aby się upewnić, ponieważ nocna zmiana jest bez majstra. W domu jestem gdzieś około godziny 19:00, zrobię sobie szybką kolację, biorę kocyk i siadam do jakiegoś dobrego filmu. Często dołączy do mnie córka, więc jeszcze mamy czas na swoje wieczorne rozmowy.

Aniu, jak spędzasz swój wolny czas?
W swoim wolnym czasie staram się załatwić wszystkie sprawy urzędowe, czy też lekarzy, jeśli jest taka potrzeba. Często też spotykam się z rodziną albo z przyjaciółmi. Od czasu do czasu idziemy na obiad, wspólne zakupy albo jedziemy do jakiegoś fajnego spa. Bardzo lubię też jeździć wypocząć w góry, blisko mam Wisłę i Ustroń, troszkę dalej moje ukochane Zakopane. Ze względu na to, że przeszłam trudną operację kręgosłupa, nie mogę uprawiać żadnego sportu. Głównie chodzę na basen, jest to dla mnie dobra forma rehabilitacji, zarówno dla mojego ciała, jak i dla duszy.

Zbliżają się święta, jakie są wasze świąteczne rytuały?
Mój rytuał przed świętami jest taki, że z siostrą i dziećmi jeździmy na jarmarki świąteczne. Kraków, Wrocław, Katowice to są co roku nasze kierunki. Jedziemy z samego rana i zostajemy w danej miejscowości aż do wieczora. Chodzimy po mieście, idziemy gdzieś na obiad i czekamy do wieczora, kiedy jest już włączone całe oświetlenie, są śpiewane kolędy i czuć już atmosferę przed świętami. Najładniej na jarmarkach jest gdy spadnie śnieg, to dodaje niesamowitego uroku i wszystko wygląda jak z bajki. Z siostrą bardzo lubimy grzane wino, zawsze sobie go kupujemy, jest to taka nasza mała tradycja. Pod koniec dnia kupujemy pamiątki z jarmarku i dzielimy się nimi z bliskimi nam osobami.

Przed świętami spotykamy się w mniejszych gronach z ludźmi z pracy, czyli na wigilijkach. Spotykamy się w restauracjach, robimy sobie drobne upominki, składamy życzenia świąteczne. Oczywiście tak samo robię ze swoimi przyjaciółmi. Nigdy nie zapomnę, jak dostałam w prezencie piękny koc, był z czipem, bo w sklepie zapomnieli go odpiąć.

Jak obchodzicie święta u was w Polsce?
W Polsce do świąt zaczynamy się przygotowywać już od adwentu. Adwent to inaczej czas duchowego przygotowania i radosnego oczekiwania na Boże Narodzenie. Dzieci wtedy chodzą do kościoła z lampionami. Zazwyczaj nabożeństwa odbywają się w godzinach późno popołudniowych, aby właśnie lampiony rozświetlały ten czas oczekiwania na przyjście Pana Jezusa. Nabożeństwa te to roraty. Dzieci wykonują na roraty np. serduszka bądź inne ozdoby, które później biorą udział w losowaniu, które przeprowadza ksiądz. Takie losowanie odbywa się zaraz po mszy świętej. Dzieci po losowaniu otrzymują drobne upominki.

W wigilię od samego rana trwają przygotowania do wieczornej wieczerzy z rodziną. Niektórzy w poranek wigilijny dopiero ubierają choinki, a niektórzy robią to kilka dni wcześniej. Pamiętam, że w moim dzieciństwie najlepszym momentem było strojenie choinki i wieszanie na niej czekoladowych ozdób, które często z siostrą podkradałyśmy. W tym dniu również odbywają się ostatnie przygotowania do kolacji. Nasz tradycyjny zestaw wigilijnych dań to trzy rodzaje zup, bo każdy lubi co innego, czyli barszcz czerwony z uszkami, grzybowa z suszonych grzybów ora zupa z karpia. Mamy też smażonego karpia, kapustę z grochem, pierogi z kapustą i grzybami, sałatkę jarzynową, rybę w galarecie, moczkę, makówki oraz kompot z suszonych owoców. Na stół podajemy też sernik i makowiec. Staramy się, aby potraw było 12, ma to symbolizować liczbę apostołów, którzy z Jezusem zasiadali do ostatniej wieczerzy.

W Finidraku czytaliśmy już wiele świątecznych wywiadów o zwyczajach i tradycjach, ale jakie są wasze rodzinne tradycje?
Na stół wigilijny kładziemy opłatek i tym opłatkiem się dzielimy. Niektórzy dzielą się przed wieczerzą, a niektórzy po wieczerzy. U mojej mamy i babci dzielimy się przed kolacją, u mojej siostry dzielimy się po kolacji. Opłatek to symbol zgody, pojednania i składania sobie życzeń na kolejny rok. Pod obrus kładziemy sianko na szczęście i na pieniądze, aby ich w portfelu nigdy nie zabrakło. Sianko jest symbolem ubóstwa, na znak okoliczności, w jakich urodził się Jezus. Po wieczerzy sprzątamy stół, dajemy pod choinkę prezenty. Później o północy idziemy do kościoła na pasterkę. W pierwsze i w drugie święto czas poświęcamy naszym rodzinom, wspólnie się spotykamy i świętujemy. Zazwyczaj odwiedzając naszych bliskich, zabieramy ze sobą jakiś poczęstunek, jest to taki drobny, ale bardzo miły gest, kiedy ktoś coś przyniesie również od siebie. 

Co w świętach lubisz najbardziej?
Bardzo lubię święta, jest to dla mnie wyjątkowy czas na spędzenie go w gronie rodzinnym. Szczególnie dlatego, że moja mama i większość mojej rodziny mieszka w Bydgoszczy. Zazwyczaj wigilię i święta spędzam u nich, a do siebie wracam na Sylwestra.

Pieczesz ciasteczka?
Ciasteczek nie piekę, zazwyczaj je kupuję. Pochodzę z takiego regionu, w którym to nie było praktykowane, ale razem z moją córką pieczemy ciasto, które zabieramy ze sobą do rodziny na świąteczny stół.

Jakie masz w tym roku plany na Sylwestra?
Na Sylwestra nie mam jeszcze planów, ale myślę, że spędzę go wspólnie ze swoją rodziną.

Masz jakiś przekaz noworoczny dla kolegów z FINIDRu?
Chciałabym życzyć dużo zdrowia i wzajemnej miłości na te święta. Czasu na wspólne rozmowy, a nie tylko na gonitwę za pieniądzem, za pracą.

Życzę Wam wszystkim spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, radości z przebywania z bliskimi i dużo spokoju oraz rodzinnego ciepła. Niech magia Świąt Bożego Narodzenia nigdy się nie kończy.

 

Dziękuję za miłą rozmowę i również życzę wszystkim kolegom pięknych Świąt Bożego Narodzenia.

 

Anna Katarzyna Moskała
znak zodiaku: Ryby

Co najbardziej cenię w moich współpracownikach
chęć i zaangażowanie do pracy

Moje wymarzone wakacje to
na Malediwach

Moja ulubiona czynność w czasie Świąt
Bożego Narodzenia
ubieranie choinki i pakowanie prezentów

Ulubione motto
iść przed siebie, do przodu, zawsze z podniesioną głową

Kiedyś chciałabym spróbować
nurkowanie na rafie koralowej