1. Home
  2. Docs
  3. FINIDRAK 3/2024
  4. Wiwiad
  5. Dużo bardziej doceniam książki

Dużo bardziej doceniam książki

Tekst: Kateřina Czempková, Radka Kraus | Foto: Lukáš Duspiva

Pani Radka Kraus spędziła prawie 25 lat za granicą, a teraz jest ważną częścią zespołu prac ręcznych. W dzisiejszym wywiadzie dowiesz się o jej doświadczeniu zawodowym w Ameryce i Szkocji, a także o jej codziennej porannej rutynie i innych hobby. 

Pani Radko, to już rok, odkąd rozpoczęła Pani pracę w FINIDRze. Co Panią tutaj sprowadziło?
Pan Martin Raiskub. Pracowałam z Martinem w Szkocji i był on moim przełożonym. Pracowaliśmy w fabryce ryb, gdzie byłam brygadzistą linii, odpowiedzialnym za ludzi i harmonogramy produkcji, upewniałam się, że zamówienie jest gotowe do wysyłki na czas. Kiedy Martin wrócił do Czech, nadal byliśmy w kontakcie, a później zaproponował mi pracę w FINIDRze.

Jak dostała się Pani do Szkocji?
Muszę zacząć tę historię od początku. Najpierw, mieszkałam na Florydzie przez 11 lat. Moja koleżanka miała tam firmę sprzątającą, więc przyleciałam do Ameryki i zaczęłam dla niej pracować. Po niecałych czterech miesiącach klienci zaczęli mnie polecać swoim znajomym, więc postanowiłam założyć własną firmę sprzątającą. Amerykanie nie zapraszają wielu ludzi do domu. Aby zdobyć nowego klienta, trzeba mieć dobre referencje, które ja miałam. Wtedy dają ci pełne zaufanie, dostajesz klucze do domu i kod do alarmu. Właściciele domu traktują cię jak część rodziny, a z niektórymi z nich nadal z mężem korespondujemy. Cieszę się, że docenili naszą pracę, nie chodziło tylko o sprzątanie i utrzymanie domu.

Jak ciężko jest założyć swój biznes w Ameryce?
Władze muszą cię sprawdzić, musisz mieć pozwolenie na pobyt, a to wymaga czasu. Potem trzeba zdobyć zaufanie klientów. Na początku, zanim wysłałam pracownika do klienta do sprzątania, chodziłam z nim po domach, aby naprawdę to zweryfikować.

Męża Pani poznała w Ameryce?
Tak, poznałam mojego męża w Key West na Florydzie. On również jest Czechem. Zaproponowałam mu pracę w mojej firmie i rozszerzyłam zakres usług o prace konserwatorskie. Zaczęliśmy bardzo ostrożnie, dopóki klienci nie przyzwyczaili się do niego. Potem przez rok byliśmy w Chicago, gdzie mam rodzinę. Niestety w tym czasie mój tata zachorował i było to trudne ze względu na podróże, więc wróciliśmy do Czech. Jednak z czasem stwierdziliśmy, że nie jest nam tu dobrze.

To musiało być bardzo ciekawe doświadczenie. Jak więc wylądowała Pani w Szkocji?
Mój mąż miał siostrę w Szkocji i pojechaliśmy do niej spróbować szczęścia. Mieszkaliśmy w Szkocji przez 13 lat. Najpierw pracowaliśmy dla pani, która zajmowała się przygotowaniami do ślubu, pomagałam jej w dekoracjach i pieczeniu, mój mąż rozstawiał namioty i zajmował się wszystkim dookoła. Potem poszłam do pracy na farmę zbierać truskawki. Po pierwszym zbiorze zrobili mnie brygadzistą. Zostałam tam przez rok, a potem dołączyłam do fabryki ryb.

Jakie były początki?
Kiedy wyjechałam do Ameryki, nie mówiłam ani słowa po angielsku. Jestem dzieckiem okresu przemiany i nasi rosyjscy nauczyciele w szkole musieli szybko przestawić się na angielski. Angielskiego nauczyła mnie tamtejsza klientka. Kiedy u niej kończyłam sprzątać, poświęcała mi czas i tak nauczyłam się mówić. Po tym, jak polecieliśmy do Szkocji, myślałam, że poradzę sobie z językiem, ale nie mogłam zrozumieć ani słowa z tego, co powiedział pilot, kiedy wylądowaliśmy. Musiałam uczyć się od nowa. Teraz tęsknię za angielskim.

Może Pani porównać życie u nas i za granicą?
Chodzi o coś zupełnie innego. Na Florydzie wszyscy się do ciebie uśmiechają, może to przez słońce. Tutaj, w Czechach, ludzie bardzo mało się śmieją i są negatywnie nastawieni, to dobija. Kultura i zwyczaje też są inne, Amerykanie mają wszystko przesłodzone i nie można tego jeść. Kiedy przyjechałem do Ameryki, myślałem, że umrę z głodu. Po jakimś czasie znalazłam niemiecki sklep z naszymi produktami, więc mogłam gotować czeskie jedzenie, bo z ich mąki nie da się zrobić knedli ani zagęścić sosu.

Dlaczego wróciliście z powrotem do Czech?
Mamy pięcioletniego syna, a Szkocja ma inny system szkolnictwa, który niezbyt nam odpowiada. Co więcej, zaczynają szkołę w wieku pięciu lat i nie chcieliśmy, aby nasz syn stracił dzieciństwo. Chcę, aby miał klasyczne czeskie wychowanie, do którego jesteśmy tutaj przyzwyczajeni. On również prawie nie znał swoich babć, jednej z nich w ogóle nie widział, a drugą znał tylko przez telefon. Urodził się w Szkocji i nadal ma łamany czeski, ale do dziś bierze lekcje angielskiego, żeby nie zapomniał języka.

Przejdźmy teraz do pracy w FINIDRze. Mogłaby nam Pani opisać jak wygląda typowy dzień roboczy?
Tak, najpierw dołączyłam do FINIDRu „B” jako pracownik produkcji. Po kilku miesiącach pan Sojka zwrócił się do mnie, czy nie chciałabym spróbować swoich sił jako dyspozytor prac ręcznych w FINIDRze „A”. Wolę przejść przez wszystko od podstaw, żeby wiedzieć, na czym polega praca. Uzgodniliśmy, że spróbuję i zobaczymy. Zostałam i cieszę się, że to zrobiłam.

Mój typowy dzień pracy wygląda tak, że przychodzę do pracy o 5:30, pytam brygadzistki, czy wszystko było w porządku na nocnej zmianie. Spisuję zamówienia, które mamy na linii i sprawdzam, co należy zrobić, rozwiązując ewentualne problemy z działem handlowym. Każdego dnia przygotowuję plany z trzydniowym wyprzedzeniem i sprawdzam każde zamówienie. Oznacza to, że moi koledzy, pracujący ręcznie mają przygotowane wszystkie dokumenty i informacje dotyczące każdego zamówienia, abyśmy mogli je wysłać w określonym dniu. Komunikuję się również z FINIDRem „B” lub magazynem. Jestem również odpowiedzialna za szkolenie nowych osób w zakresie prac ręcznych. Każdego dnia uczę się czegoś nowego.

Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile pracy trzeba włożyć w książkę. Teraz doceniam książki o wiele bardziej i patrzę na nie z większą pokorą. To piękna, precyzyjna praca, książka nawet pachnie dla mnie inaczej niż wcześniej i naprawdę cieszę się, że jestem częścią FINIDRu.

Jakie według Pani są największe wyzwania na pracach ręcznych?
Obecnym wyzwaniem jest przygotowanie zamówień na czas, aby przygotować książki na sezon świąteczny. Dla mnie osobiście wyzwaniem jest również to, aby ludzie byli jak najbardziej zadowoleni z pracy, a jednocześnie dobrze ją wykonywali. Pani Agata Studnicka, technik procesu, i ja jesteśmy stosunkowo nowe na pracach ręcznych, ale dobrze ze sobą współpracujemy i wspieramy się nawzajem. Jeśli nie wiemy, co zrobić, możemy zwrócić się do Honzy Sojki.

Pani Radko, w jaki sposób relaksuje się Pani po ciężkim dniu w pracy?
Po pracy jadę odebrać syna z przedszkola. Razem z małym jeździmy na rowerach. Lubimy góry, najczęściej chodzimy na wycieczki w Beskidy, na przykład do Mostów u Jablunkova, skąd idziemy na Gírovą lub Skałkę. Lubię też jeździć w Karkonosze.

Gdzie w tym roku spędziła Pani urlop?
W tym roku spędziliśmy wakacje w Czechach. Pojechaliśmy do Blanska, wynajęliśmy domek na kempingu, pływaliśmy, jeździliśmy na różne wycieczki i zwiedzaliśmy zamki. Nie jestem typem opalającym się nad morzem i lubię bardziej aktywne wakacje. W następnym tygodniu byliśmy na Vysočinie, skąd pochodzę. Pokazaliśmy synowi piękno naszego kraju i był zachwycony wycieczkami. W przyszłym roku wybieramy się do Ameryki, była klientka obchodzi 80-te urodziny i zaprosiła nas na imprezę. Nadal jesteśmy w kontakcie z jej rodzicami i mamy tam innych przyjaciół, których chcielibyśmy zobaczyć.

Co lubi Pani robić w wolnym czasie?
W wolnym czasie uprawiam jogę klasyczną i jogę twarzy. Ćwiczę jogę od około 15-20 lat codziennie o 4 rano przez pół godziny. To mnie budzi, daje kopa, uwalnia od problemów i wprawia w lepszy nastrój. I odwrotnie, jeśli jestem chora lub nie czuję się dobrze i nie ćwiczę, moje ciało jest ciężkie i nie mogę się tego dnia rozkręcić. Jogę twarzy zaczęłam ćwiczyć trzy lata temu. Jest dobra na ujędrnienie twarzy.

Czy ma Pani marzenie lub cel, który chciałaby Pani osiągnąć w przyszłości, zawodowo lub osobiście?
Jestem szczęśliwa w życiu osobistym i to wszystko, czego potrzebuję. Spełniłam swoje marzenia o podróżach, odwiedziliśmy wiele krajów podczas naszego życia za granicą. Mam tu pracę, mam gdzie mieszkać i co jeść, mam szczęśliwą rodzinę, czego chcieć więcej. Dostałam ofertę pracy w Holandii, ale nie chcę już wyjeżdżać za granicę. Mój syn idzie do szkoły w przyszłym roku i nie chcę mu zawracać głowy innym językiem obcym. W końcu pokazujemy mu czeskie tradycje i zwyczaje, których nie doświadczył w Szkocji. Zawodowo zdecydowanie chciałabym iść do przodu i rozwijać się. Jeśli nadarzy się okazja, chętnie podejmę inne wyzwania.

O czy chciałaby Pani jeszcze wspomnieć na zakończenie?
Chciałabym podziękować Martinowi i Lence Raiskub za polecenie mnie. Chciałabym również podziękować moim kolegom z prac ręcznych w FINIDRze „B” za sposób, w jaki mnie przyjęli. Przyjechałam z nerwami, bałam się, jak to będzie w Czechach po moich doświadczeniach za granicą, ale z mojego punktu widzenia myślę, że dopasowałam się jak do rodziny. Mimo że jestem teraz w FINIDRze „A”, nadal regularnie widuję się z dziewczynami z „B”.

Dziękuję za rozmowę.

 


Radka Kraus

znak zodiaku: Panna

Co najbardziej cenię w moich współpracownikach zaufanie

Najciekawsze słowo po szkocku aye = tak, wymawia się podobnie jak „I“ więc ja

Najpiękniejsze miejsce, które odwiedziłam dolina Glen Coe w Szkocji

Ulubiona czeska potrawa knedlo-vepřo-zelo (knedel, wieprzowina, kapusta)

Życzę sobie przede wszystkim zdrowia dla rodziny