Tekst: Jaromír Andrýsek
Kawa u ostatniej Cieszyńskiej księżny
Niedawno wydrukowaliśmy tytuł Królowa Viola. Wziąłem książkę do ręki, obejrzałem ją oczami introligatora, a potem przeczytałem krótki tekst na okładce. Od razu pomyślałem, że to ona: piękna księżniczka Viola Elżbieta Cieszyńska, żona czeskiego króla Wacława III. Jedna z osobistości związanych z naszym miastem, której życie wcale nie było łatwe. Rok po ślubie została wdową i na praskim dworze było wiadomo, że pochodzi z peryferii.
Wieczorem po pracy poczułem potrzebę pójścia do miasta, żeby spotkać się z inną księżniczką. Przeszedłem przez most do Cieszyna i szedłem Głęboką do Rynku. Zatrzymałem się na chwilę przy fontannie i spojrzałem na zabytkowy dom nr 18 z szyldem Café Herbowa. Widziałem ten dom z bliska kilka razy. Mieszkała tam ostatnia księżniczka cieszyńska, także Alžběta, ale Lukrécia (1599-1653). Kobieta poddana ciężkiej próbie czasu.
Wyszła za mąż wbrew swojej woli i zakończyła się formalną separacją. Po śmierci brata, ostatniego Piasta, spierała się z cesarzem o panowanie w Cieszynie. W międzyczasie w Europie szalała wojna trzydziestoletnia, a Cieszyńsko był niszczone przez obce wojska, aż do momentu, w którym nastąpił upadek gospodarczy kraju.
Ze słynnego cieszyńskiego zamku pozostała tylko ruina, w której nie dało się mieszkać. Zatem księżna Lukrécia i jej dwór dosłownie przenieśli się na Rynek. Powstał zaledwie sto lat wcześniej, pod koniec XV wieku. Inny książę cieszyński, Kazimierz II, podarował miastu dwa domy na ratusz (1496). Wytyczono teren i zaczęto budować domy, które do dziś tworzą atmosferę miasta. Koncentrowało się tu całe życie rzemieślnicze, gospodarcze i społeczne.
W latach 1640-1641 księżna Lukrécia kupiła od mieszczan trzy domy przy Rynku i w jego pobliżu. Po ostatnim oblężeniu zamku w 1648 r. przeprowadziła się do zakupionych domów i mieszkała w nich do 1653 r., kiedy to zmarła.
Jej nową rezydencję w dzisiejszym domu nr 18 wyłożono w 1648 r. płytkami podłogowymi z orłem piastowskim i literami EL HZT „Elisabeth Lukretia Herzogin zu Teschen”. Za domem kazała wybudować osobistą kaplicę, którą później rozbudowano do dzisiejszego kościoła franciszkańskiego św. Krzyża. Po śmierci księżnej domy przeszły na własność cesarza, który podarował je jezuitom. Powstał tu klasztor i gimnazjum, a od 1802 roku Muzeum Szersznika z biblioteką. Od ulicy, która nosi imię założyciela muzeum, można odczytać grecki napis na domu: „Psyches iatreion” (Dom uzdrawiania dusz).
Zostawmy jednak historię za sobą i zajrzyjmy do kawiarni Herbowa. Przechodząc przez ogródek, wchodzisz pod łukowe przejście z kilkoma przytulnymi stolikami. Znajduje się tam m.in. wejście do Centrum Euroregionalnego i Sekretariatu Euroregionu Cieszyńsko-Slezsko.
Pod arkadami wchodzi się do samej kawiarni z historycznymi witrażami. Łuk nad barem ozdobiony jest drewnianą rzeźbą przedstawiającą panoramę Cieszyna z 1580 roku, a więc z czasów jego rozkwitu gospodarczego i tolerancji intelektualnej.
Stoły udekorowane są świecznikami, porcelanowymi czajnikami i figurkami. Stylowy efekt dają także kominek z piecem i manekin w stroju cieszyńskim. Gdy przejdziemy przez kawiarnię na korytarz i po schodach na piętro, naszym oczom ukaże się wystawa fotografii dokumentujących wybrane budowle francuskiego klasycyzmu i jego późniejsze odmiany w architekturze Śląska Cieszyńskiego.
Jednak tym, co tworzy atmosferę każdego miejsca, są przede wszystkim ludzie. Przychodzą tu studenci i emeryci, a z właścicielką kawiarni wszyscy rozmawiają, jakby znali się od lat. Podzieliła się ona ze mną także wieloma informacjami na temat domu i księżnej. Tak czy inaczej miło było posiedzieć, choć nie przy kawie, ale przy piwie, które nosi imię księcia Przemysława I. Nošáka. Myślę, że warto odwiedzić dom księżnej Lukrecji i warto odwiedzić kawiarnię Herbowa z przemiłą obsługą.