1. Home
  2. Docs
  3. FINIDRAK 2/2024
  4. Wiwiad
  5. Zbyhněv Novák: Pozostałem wierny drukowi

Zbyhněv Novák: Pozostałem wierny drukowi

Tekst: Kateřina Czempková, Zbyhněv Novák | Foto: Lukáš Duspiva

Pan Zbyšek Novák jest związany z FINIDRem od samego początku i po 46 latach pracy w branży poligraficznej wkrótce przejdzie na emeryturę. Dlatego z przyjemnością przeprowadziliśmy z nim wywiad pod koniec jego udanej kariery. W dzisiejszym wywiadzie dowiesz się o jego doświadczeniu w druku, nie tylko w wojskowej drukarni, ale także o jego zamiłowaniu do źródeł termalnych czy muzyki.

Zbyšku, jak trafił Pan do poligrafii?
Pracuję w branży drukarskiej przez całe życie, zacząłem w 1978 roku, kiedy pomyślnie ukończyłem praktykę w Brnie i zostałem drukarzem. Po praktykach spędziłem pół roku drukując w Cieszyńskiej drukarni, gdzie były duże maszyny typograficzne. Podczas poboru do wojska, ze względu na to, że znali mój zawód drukarza, trafiłem do drukarni wojskowej przy Ministerstwie Obrony Narodowej. Wszyscy jechali na Słowację, tylko ja stałem na stacji z biletem do Pragi. Tam przeszedłem miesięczne klasyczne szkolenie wojskowe, a potem zająłem się drukowaniem. Pracowałem w Dejvicach, gdzie były koszary, i w Ministerstwie Obrony Narodowej, które było obiektem wojskowym, gdzie drukowaliśmy głównie podręczniki i ulotki. Wszystko było ściśle tajne. Mieliśmy tam dwie maszyny Grafopress i to, co drukowałem, musiałem przygotować. To była klasyczna typografia. Nie musiałem nosić kombinezonu ani munduru, drukowałem normalnie w cywilnym ubraniu. To było ciekawe doświadczenie. Po wojsku w 1983 roku wróciłem do Cieszyńskiej drukarni, gdzie drukowałem na maszynach typograficznych, dopóki typografia nie ustąpiła miejsca klasycznemu drukowi offsetowemu. W 1994 roku umówiłem się z założycielami FINIDRu, panami Drahošem, Filipczykiem i Niedobą, że będę pierwszym drukarzem.

Był Pan więc przy narodzinach FINIDRu, wyjątkowe jest, że ma Pan numer osobisty sześć a dzisiaj jesteśmy prawie przy numerze 3000. Proszę nam zdradzić jakie były początki?
Produkowało się w blaszanej szopie, był to rodzaj hangaru na terenie VOP obok dzisiejszego serwisu opon. Chłopaki z ADAST przyszli i zbudowali maszynę, najpierw czterokolorową, potem dwukolorową i czekali, aż uruchomię maszynę. W tamtym czasie pracowaliśmy na dwie zmiany, zatrudniając łącznie około 16 osób. Potem firma zaczęła się rozrastać, a ja zawsze przechodziłem do następnej maszyny, którą trzeba było uruchomić. W drukarni panowała koleżeńska i rodzinna atmosfera. Nie musieliśmy niczego pilnować, wszyscy sobie ufaliśmy. W 2001 roku otrzymałem od pana Drahoša propozycję zostania głównym majstrem. Byliśmy ze trzy razy na piwie, zanim się zgodziłem.

Co ludzie myśleli o tym, że został Pan z drukarza majstrem?
Na początku miałem z tym problemy, stajesz się ich liderem i tracisz wielu przyjaciół, ale nadal przyjaźnię się z jednym z nich, stał przy mnie cały czas. Mam wielu przyjaciół, ale tylko kilku z branży, niektórzy z nich są już na emeryturze. Kiedy zaczynałem jako kierownik produkcji, nie miałem dużego doświadczenia w zarządzaniu ludźmi i zajęło mi trochę czasu, aby się w tym odnaleźć. Każdy ma inną osobowość, trzeba umieć dogadywać się z ludźmi, a nie naciskać ich zbyt mocno. Z czasem dowiadujesz się, jak dogadywać się z ludźmi.

W przeciągu lat miał Pan sześcioletnią przerwę, kiedy pracował Pan ponownie w Cieszyńskiej drukarni, jak ocenia Pan to doświadczenie?
Potrzebowałem zmiany, pracowałem tam jako majster druku od 2014 do 2020 roku. Poszedłem po więcej spokoju, ale początki były trudne. Drukarnia nie była na tym samym poziomie technicznym co FINIDR, nie było komputerów, tylko ołówek i głowa. Były też inne maszyny drukarskie Roland, podczas gdy tutaj mamy wysokiej klasy maszyny Heidelberg. Jeśli chodzi o ludzi, było ich mniej, miałem pod sobą około 28 osób, a w tamtym czasie zarządzałem setką ludzi w FINIDRze.

Dlaczego zdecydował Pan wrócić?
Nie wyglądało to tam dobrze. Pan Drahoš przyszedł do mnie – i jak to mamy w zwyczaju – znowu rozmawialiśmy. Musiałem zebrać istniejący zespół, który był podzielony. Udało się połączyć techników procesu i majstrów druku. Jestem teraz otoczony doświadczonymi ludźmi i wiem, że zawsze mogę na nich polegać. Cieszę się, że ostatnie lata, największej świetności FINIDRu, spędziłem tutaj. Jeśli dobrze pamiętam, w 2020 r. obroty wynosiły poniżej miliarda, a w 2022 r. już miliard i trzy czwarte.

Dla następcy nie będzie to łatwe zadanie. Kto zostanie nowym kierownikiem druku?
Następca został już wybrany i szkolę go. Jest nim pan Rost’a Bajtek, obecny technik procesu, który ma wieloletnie doświadczenie i nie widzę nikogo bardziej doświadczonego i pełnego pasji, kto mógłby przejąć tę pracę. Wierzę, że będzie lepszy ode mnie. Rost’a musi najpierw przekazać swoje stanowisko technika procesu. Od pół roku szkoli Marcina Uchyłę i konsekwentnie mnie zastępuje, gdy nie ma mnie w firmie. Powoli przekazuję mu wszystkie obowiązki. Od lipca chciałbym, aby sam prowadził druk, ja będę nadzorował i miał więcej czasu na działalność operacyjną. Opuszczę FINIDR we wrześniu. Ponieważ przechodzę na emeryturę, oczywiście chcę odpocząć, ale jeśli dojdzie do najgorszego, jestem w stanie pomóc FINIDRowi, np. z jakimś programem lub zastępstwem majstra.

Po 46 latach w branży wiele się zmieniło, jak postrzega Pan młode pokolenie, które pojawia się w branży poligraficznej?
Nie wiem, czy ich to interesuje. Tak naprawdę nie wiedzą, w co się pakują, niektórzy z nich nie są nawet pod wrażeniem pracy drukarni. Pamiętam, że kiedy zobaczyłem pierwszą prasę drukarską, byłem tym bardzo podekscytowany i za każdym razem, gdy wchodzę do hali i czuję zapach papieru i tuszu, czuję się jak w domu. Dziś jest to technicznie łatwiejsze niż na początku. Nigdy nie mieliśmy maszyny kolorującej dla nas pracę, drukowaliśmy na slajdach, musieliśmy mieć kolor w oku. W dzisiejszych maszynach drukarskich to już nie drukarze mają wiedzę, ale operatorzy, którzy muszą mieć inne umiejętności, a co najważniejsze, muszą być w stanie obsługiwać maszyny za pomocą komputera i nie być ślepi na kolory. Po 46 latach myślałem, że nie muszę się już niczego uczyć, ale to nieprawda, wciąż jest się czego uczyć.

A jak to jest z kobietami, mogą też pracować na pozycji drukarza?
Tak, są też kobiety w trakcie szkolenia, jedna z bardziej zdolnych była asystentką drukarza, ale ostatecznie poleciłem ją do sitodruku jako obsługę maszyny. Jeśli kobiety są wykwalifikowane, nie ma problemu, aby pracowały jako drukarze. W końcu nawet na szkoleniach zawodowych spotykamy młode przyszłe „drukarki”.

Czy próbował Pan kiedyś pracy na oprawach?
Nigdy mnie to nie pociągało. Kiedyś dano mi wybór, przeszliśmy całą produkcję, ale zafascynował mnie druk, któremu pozostałem wierny.

Zbyšku, co Pan chętnie robi w czasie wolnym? Słyszałam, że lubi Pan muzykę.
Tak, lubię muzykę rockową, bardziej metal. Chodzę na koncerty z moimi przyjaciółmi i synem. Regularnie jeździliśmy na Master of Rock w Vizovicach, byłem też na Judas Priest w Krakowie w tym roku i mam zamiar zobaczyć AC/DC w Bratysławie. Lubię słuchać Iron Maiden, Powervolf, Ozzy Obsbourne i Sabaton. Nie lubię heavy metalu, nawet moja żona go nie lubi. Pojadę z nią do Trzyńca w październiku, na Kabáty.

Czego nie może się Pan doczekać na emeryturze?
Wreszcie będę mógł wyjść do lasu na grzyby, zwłaszcza rano, a nie wieczorem, i nie będę musiał sprawdzać kalendarza w telefonie. Lubię pływać, uwielbiałem popołudniowe zmiany, bo mogłem iść popływać rano przed zmianą. Lubię też jeździć na rowerze lub relaksować się w basenach termalnych. Moja żona i ja lubimy termy na Węgrzech, Słowacji i w Polsce.

Ma Pan jakieś ulubione trasy rowerowe lub miejsca, gdzie można zajechać na piwko?
Jeździmy z synem na około 40-50-kilometrowe jednodniowe wycieczki przez Polskę lub może przez Komorní Lhotkę. Mimo że lubię piwo, mam zasadę, że nie piję piwa podczas wycieczek rowerowych, ponieważ moje nogi stają się ciężkie. Lubię wypić piwo po powrocie.

Pana żona Elen, która ma korzenie rosyjskie, również pracuje w FINIDRze. Jaką kuchnię preferujecie w domu?
Moja żona jest bardzo dobrą kucharką i jeszcze lepszą cukierniczką, ale w domu gotujemy głównie nasze czeskie potrawy. Tylko czasami mamy barszcz, poza tym lubimy włoskie jedzenie, zwłaszcza makarony, mogę się obejść bez mięsa.

Czy będzie się Pan na emeryturze opiekował wnukami?
Na razie na nie czekam. Mój syn nie ma jeszcze dzieci, ma własne hobby – motocykl. W domu mamy niebieskiego kota brytyjskiego, który nam zajmuje sporo czasu. Nasza córka Valerie również pomaga nam z nim, kiedy wyjeżdżamy. Mamy dobre relacje rodzinne z moją byłą żoną. Moja żona jest bardzo tolerancyjna, miła, przychylna, nawet jeśli chodzi o moją pracę i nigdy nie denerwuje się, że idę do pracy w weekendy. Lubię mieć wszystko pod kontrolą w pracy, bo inaczej się denerwuję.

Zbliża się lato, gdzie się Pan wybiera?
Kiedy całkowicie przekażę swoją pracę, czyli we wrześniu, Eli i ja planujemy wycieczkę do term lub innego spa.

Czego na koniec chciałby Pan życzyć Finidrakom?
Życzę, aby FINIDR nadal się rozwijał i utrzymywał standard, który ma, a nawet go poprawiał. Życzę ludziom by byli szczęśliwi w FINIDRze, to dobra firma i powiedziałbym, że praca tutaj jest jedną z najlepszych. Ludzie powinni być bardziej dumni z FINIDRu.

Dziękuję za rozmowę.

Zbyhněv Novák
Znak zodiaku: Wodnik

Co najbardziej cenię w moich współpracownikach
odpowiedzialność, uczciwość, rzetelność, pracowitość, uczynność

Maszyna drukarska, która dała mi popalić
sześciokolorowy Adast z nawilżaniem alkoholowym

Najlepszym doświadczeniem muzycznym było
Judas Priest, ale mam nadzieję, że AC/DC będzie lepsze

Nasz kot nazywa się
Sisák

Po ciężkim dniu lubię
zajść z kolegami na piwo