1. Home
  2. Docs
  3. FINIDRAK 1/2025
  4. Wiwiad
  5. Szkoliłem się dla FINIDRu

Szkoliłem się dla FINIDRu

Tekst: Maryla Adamčíková | Foto: Lukáš Duspiva

Przeczytajmy razem książkę życia Zdeňka Ližički, którą drukuje z FINIDRem od ponad 25 lat. Zdeněk zaskoczył mnie swoją przemianą, o której również opowiadał.

Zdeňku, w zeszłym roku świętował Pan 20 lat na pozycji drukarza w FINIDRze, to kawał czasu!
Pracuję tu od dwudziestu lat na głównym etacie, ale zawsze mówię, że jestem w FINIDRze od 25 lat, ponieważ przyszedłem tu najpierw na staż ze szkoły poligraficznej, a potem także na pracę dorywczą. Ukończyłem trzyletni staż jako drukarz, a następnie dwuletnie rozszerzenie w dziedzinie poligrafii z dyplomem ukończenia szkoły średniej zawodowej w Ołomuńcu. Dojeżdżałem wtedy do Ołomuńca, ponieważ żadna szkoła w Czeskim Cieszynie nie oferowała kierunku poligraficznego, tak jak obecnie Liceum Albrechta.

Co sprawiło, że zdecydował Pan zostać drukarzem i uczyć się w Ołomuńcu?
To było zawsze moje przeznaczenie. Moja babcia pracowała już w Cieszyńskiej drukarni i według rodzinnej legendy robiła matryce, pracowała więc w tzw. przygotowalni, dziś można powiedzieć w studiu. Mój ojciec Zdeněk również pracował w Cieszyńskiej drukarni, a w latach 90. zaczął pracować w FINIDRze, wtedy na zawieszaniu na oprawach. Co gorsza, mój wujek, Herbert Schiebl, również jest związany z FINIDRem. Pracował tu przez wiele lat, konkretnie nad razarem. Krótko mówiąc, drukował przez całe życie. Historia rodzinna była więc jasna – będziesz drukarzem. Nie było to pragnienie mojego serca, moimi dziecięcymi marzeniami było zostać piłkarzem lub kucharzem, ale moja rodzina twardo stąpała po ziemi, wierzyła w przyszłość tej dziedziny i skierowała mnie do branży poligraficznej.

Nie zboczył Pan ze swojej ścieżki?
Wsparcie FINIDRu dla mojej osoby i rodziny było ogromne ze względu na trudną sytuację rodzinną, kiedy zmarł mój ojciec. Z powodu tej tragedii ówczesne kierownictwo wspierało mnie i moją rodzinę podczas nauki, a także miałem zapewnioną pracę na 3 lata po ukończeniu studiów. Krótko mówiąc, szkoliłem się dla FINIDR. Ponadto zostałem bardzo dobrze przyjęty przez ówczesnych pracowników. Odczuwałem przyjazną, niemal rodzinną atmosferę.

Nie kusiło Pana, by robić coś innego lub w branży, ale wciąż gdzie indziej?
Bardzo lubię miasto Cieszyn. Ołomuniec również zyskał miejsce w moim sercu podczas pięciu lat nauki, ale cała moja rodzina i moja żona Lucie pochodzą z Czeskiego Cieszyna i naprawdę lubię pracować jako drukarz. Jest to dla mnie po prostu interesujące. Może się tak nie wydawać, ale moja praca ciągle się zmienia. Nawet jeśli zawsze drukujesz książki, nigdy nie wiesz, jaka będzie następna książka, czym cię zaskoczy. Uwielbiam to, że zwykły papier staje się czymś tak interesującym i pięknym, czym jest książka. Naprawdę lubię książki i lubię czytać. Spełnia mnie robienie czegoś, co sprawia mi przyjemność. Nie wspominając o tym, że to, co również uwielbiam w drukowaniu, to fakt, że chociaż drukarze są robotnikami, jak powiedział nam stary profesor w mojej szkole, są oni również artystami. Druk offsetowy opiera się na litografii, która jest dyscypliną artystyczną. Nie chcę, by zabrzmiało to przesadnie, ale takie jest moje odczucie. Tak właśnie postrzegam naszą branżę i jestem z tego dumny.

Na jakiej maszynie teraz Pan pracuje? Czy może Pan przybliżyć czytelnikom, jak wygląda Pana codzienna rutyna?
Teraz pracuję na maszynie Heidelberg Speedmaster XL 75-5+L (H7), pięciokolorowej, na której drukujemy tzw. dodatki, czyli okładki, oklejki, obwoluty. Krótko mówiąc, to co najciekawsze w książce. Okładka sprzedaje, więc musimy zapewnić jej najwyższą jakość, choć wraz z nadchodzącą automatyzacją nie jest to już tak realne jak kiedyś. Z drugiej strony automatyzacja przyspiesza pewne czynności i pozwala nam drukować więcej zleceń. Dla mnie H7 to najlepsza maszyna, na jakiej pracowałem. Kiedy maszyna była nowa, byłem bardzo podekscytowany i nadal nie opuściły mnie emocje związane z pięcioma kolorami. Jest to jednak praca wymagająca fizycznie, ponieważ przy maszynie trzeba się nieźle napracować, mam nadzieję, że nawet w starszym wieku będę w stanie wykonywać ją w dobrym zdrowiu. Ale teraz nie mogę sobie tego wyobrazić.

Na początku wywiadu piszę o Pana widocznej przemianie. Na pierwszy rzut oka widać, że schudł Pan i służy to Panu. Jaka była Pana motywacja?
Przemiana jest stopniowa, pracuję nad nią od 2021 r. Największym bodźcem były improwizowane targi drupa w FINIDRze. Zobaczyłem siebie później na filmie z Cieszyńskich Minut i podczas oglądania pomyślałem, że jest źle. Do tego doszedł podwyższony cholesterol i ogólne problemy zdrowotne, a to był jeden z niewielu czynników wyzwalających. Zawsze uprawiałem sport, grałem w unihokeja w drużynie Czeskiego Cieszyna przez 10 lat, więc myślałem, że wszystko jest w porządku, ale przybrałem na wadze i ważyłem 130 kg. Zaczęliśmy z żoną biegać z dnia na dzień. Fajnie, że od początku byliśmy w tym razem. Na początku bardzo pomógł nam Rostia Bajtek. Doradzał nam, jak biegać, żeby osiągać wyniki, a motywacja nigdy nas nie opuszczała. Był pierwszy progres, ale nie był tak duży jak chcieliśmy, więc przeszliśmy na dietę pudełkową. Od tamtej pory jesteśmy na niej z przerwami.

Zdeňku, to z pewnością inspiracja dla innych. Jaki jest ogólny rezultat Pana decyzji?
Na co dzień nadal trzymamy się diety pudełkowej. Moja żona nadal regularnie biega. Mi nie sprawia to takiej przyjemności, ale przez trzy lata udawało mi się biegać 4 razy w tygodniu. Teraz biegam raz. Poza tym bardzo lubię jeździć na rowerze, nawet zimą. Mój rekord to na przykład 111 km dziennie. W sezonie jeżdżę 5 lub 6 razy w tygodniu, w zależności od moich zmian. A utrata wagi? Schudłem w sumie 28 kg. Czuję się znacznie lepiej i świetnie się bawię jeżdżąc na rowerze.

Czy w diecie pudełkowej było lub jest jakieś jedzenie, które Pana zaskoczyło lub które Panu nie smakowało i czy w ogóle chodzi Pan do naszej stołówki?
Nie mam ulubionego jedzenia. Ale z pudełkami byłem zaskoczony, że seler, gdy jest dobrze przygotowany, jest bardzo dobry. A ja go nie lubiłem. Osobiście muszę przyznać, że lubię delektować się każdym posiłkiem. Oczywiście w weekendy gotujemy w domu, ale człowiek daje się wciągnąć w dietę pudełkową i jakoś do tego czasu przepisy się przyjęły i radzimy sobie w domu. Nie mamy teraz pudełek, więc na obiady chodzę czasem do stołówki, ale w ramach diety przynoszę też obiad z domu. A dlaczego robimy sobie przerwę? Mamy doświadczenie, że zimą wciąż coś jesz, chyba twój organizm tego potrzebuje, ale i tak jem znacznie mniejsze porcje. Zimą pudełka działały na mnie tak, że nawet jeśli wytrzymam bez podjadania, to nie chudnę. Poczekajmy na wiosnę, przynajmniej nie będzie czego żałować.

Jakie są Pana hobby, poza jazdą na rowerze?
Moja żona i ja uwielbiamy podróżować, szczególnie do ciekawych miejsc. Przede wszystkim odkrywamy Włochy. Interesuje nas historia, ale oczywiście zatrzymujemy się też nad morzem. Ostatnio odwiedziliśmy Florencję i Sienę. W zeszłym roku byliśmy w Toskanii, to były najlepsze wakacje pod względem scenerii. Toskania nie jest nawet bardzo włoska, bardziej przypomina Grecję. Najbardziej we Włoszech podoba mi się to, że Włosi wiedzą, jak żyć, jak cieszyć się wszystkim. Ale jeśli chodzi o jedzenie, tamtejsze porcje są dość pudełkowe.

Ale moja największa pasja to nie tylko kolarstwo szosowe, to także kibicowanie kolarzom. Jeździmy do Włoch na Giro d’Italia, na przykład z Renkiem Baranem z FINIDRu, z którym jeździmy na rowerach, a wspomniany rekord w przejechanych kilometrach jest naszym wspólnym.
Jak mówi Renek, organizujemy przejażdżki historyczne po okolicy. Nie trenuję specjalnie po to, by być szybszym. Jestem bardziej fanem kolarstwa szosowego i bawię się w Pogačara, a zapaleni amatorzy ścigają się na czasy. Ale te liczby mnie nie interesują. Staramy się również uczestniczyć w wyścigach kolarskich w regionie, takich jak Tour de Pologne, który w przeszłości obejmował przejazd przez Cieszyn.

To wszystko jest bardzo interesujące: jedzenie, rower i Włochy. Jakie są Pana plany na lato… też Włochy?
Tak, zaczyna się od Giro, a potem moja żona i ja spędzamy wakacje we Włoszech. W zeszłym roku dostałem bilety na Cirque du Soleil w Czechach i byliśmy tak podekscytowani, że kupiliśmy bilety do Triestu we Włoszech. Ale poza tym dobrze czujemy się na letnim basenie Řeka. Aha, i mam nadzieję, że przejadę dużo kilometrów na rowerze.

Co powiedzieć na zakończenie. Bardzo dziękuję, Zdeňku, za otwartość w wywiadzie i życzę wielu szczęśliwych kilometrów – tanti chilometri felici in bici, buona fortuna a te!

Dziękuję. Chciałbym życzyć moim koleżankom i kolegom z FINIDRu, aby odnaleźli to, co uważam za największą mądrość życiową, jak powiedział T. A. Edison: „Sekretem sukcesu w życiu nie jest robienie tego, co lubimy, ale znajdowanie przyjemności w tym, co robimy”.

Chciałbym życzyć FINIDRowi jeszcze wielu fajnych zleceń, a w żargonie kolarskim – niech pedałuje dalej z takim samym rytmem jak dotychczas.

 

Zdeněk Ližička
Znak zodiaku: Koziorożec

Co najbardziej cenię w moich współpracownikach?
pozytywne nastawienie i chęć

Na Giro d´Italia w tym roku będę kibicować
naszemu Janovi Hirtovi, mam nadzieję, że dokona wielkich rzeczy

Najtrudniejszym odcinkiem na rowerze był dla mnie
trening kolarstwa torowego na welodromie w Brnie

Potrafię ugotować zdrowo
dla bezpieczeństwa zostawiam zdrowe gotowanie mojej żonie

Kiedy dopinguję, krzyczę
najchętniej „Forza, Pogačar“